Aktualności
05 sierpnia 2025

Kwestionariusz InCredibles: VisionAccess AI

Na pytania kwestionariusza InCredibles odpowiada Mateusz Piech, CEO IT Mine, co-founder VisionAccess AI, który zdobył II miejsce w finale katowickiego konkursu Kopalnia Start-upów i otrzymał zaproszenie do IX edycji programu InCredibles Sebastiana Kulczyka. 

Rozwiązanie VisionAccess AI stworzone przez startup IT Mine to pierwsza w Europie uniwersalna platforma wykorzystująca AI do automatycznej analizy dostępności przestrzeni dla osób z niepełnosprawnościami, seniorów i rodzin z dziećmi.

Od pomysłu do biznesu – kto i w jakich okolicznościach wpadł na pomysł rozwiązania?

Pomysł na VisionAccess AI zrodził się od jednej rozmowy w firmie, w której wtedy pracowałem. W trakcie spotkania roboczego ktoś zauważył, że biuro ma toaletę częściowo dostosowaną do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, ale… do budynku nie da się wejść, bo konserwator zabytków nie zgodził się na montaż podjazdu, by „nie psuć elewacji”. Opowiedziałem wtedy historię o tym, jak musiałem wraz z kolegami wnosić klienta po schodach. Reszta zespołu dodała własne przykłady, takie jak kosz na śmieci w toalecie dla osób z niepełnosprawnościami, który trzeba nacisnąć nogą, żeby się otworzył, czy brak podjazdów dla dziecięcych wózków przy wejściach do restauracji. Wspólnie uświadomiliśmy sobie, że to nie są jednostkowe sytuacje – to codzienność dla milionów ludzi. Ta rozmowa była punktem wyjścia do dalszych rozważań.

VisionAccess AI w obecnym kształcie to nie efekt jednego impulsu – tylko wspólnej pracy, analiz i dziesiątek godzin rozmów. Od początku rozwijaliśmy projekt zespołowo, testując różne rozwiązania, rozmawiając z osobami z niepełnosprawnościami, zbierając dane i ucząc się. Pomysł był zalążkiem – ale to zespół nadał mu formę, sens i kierunek.

Jakie były kolejne kroki, które umożliwiły rozwój projektu aż do powstania startupu?

Po tej pierwszej rozmowie przeszliśmy do działania. Zaczęliśmy od sprawdzenia, co jest możliwe technologicznie – jak daleko da się dojść, wykorzystując smartfon i AI do oceny dostępności przestrzeni. Dość szybko odkryliśmy, że dynamiczny rozwój sensorów i kamer w urządzeniach mobilnych otwiera nową perspektywę: możliwość zdemokratyzowania audytów dostępności. Dotąd były one kosztowne, czasochłonne i zarezerwowane dla dużych instytucji. Co więcej – rynek cierpi na niedobór audytorów z odpowiednimi kompetencjami. Tymczasem potrzeby rosną wykładniczo, a liczba ekspertów – nie. Chcieliśmy stworzyć rozwiązanie, które pozwoli przeprowadzić szybki i rzetelny pomiar każdemu – użytkownikowi, urzędnikowi, wolontariuszowi – bez konieczności angażowania specjalistycznych ekip.

Zaczęliśmy projektować i testować elementy rozwiązania w kontakcie z użytkownikami. Od początku prowadziliśmy pogłębione analizy społeczności: rozmawialiśmy z osobami z niepełnosprawnościami, seniorami, rodzicami z dziećmi, osobami neuroróżnorodnymi. Interesowało nas nie tylko to, gdzie są bariery, ale też jak są odczuwane, co utrudnia codzienność, co można uznać za realną dostępność. Wspierały nas organizacje społeczne, eksperci ds. urbanistyki i samorządy.

Równolegle przeprowadziliśmy szereg analiz strategicznych – od klasycznego SWOT-u, przez analizę VRIO, 5 sił Portera, aż po PESTEL i budowę Business Model Canvas. Przyjrzeliśmy się zarówno kluczowym, jak i krytycznym czynnikom sukcesu. Dzięki temu zidentyfikowaliśmy nie tylko nasze przewagi konkurencyjne i realne ryzyka, ale też określiliśmy najbardziej perspektywiczne ścieżki rozwoju – zarówno pod kątem modelu działania, jak i grup docelowych.

W trakcie tych prac zaczęliśmy też analizować dostępność informacji o dostępności. Okazało się, że osoby z ograniczeniami nie tyle nie mogą gdzieś wejść, co często nawet nie wiedzą, czy mogą. Ta luka informacyjna – zupełnie pomijana w mapach, wyszukiwarkach i aplikacjach – okazała się nie tylko realna, ale i systemowa. Zaczęliśmy więc badać jej potencjał ekonomiczny. Badania pokazały, że przy zaopiekowaniu potrzeb użytkowników z ograniczeniami – dostępnością, komunikacją, obsługą – znacząco rośnie skłonność do zakupu, lojalność i wartość koszyka. Zobaczyliśmy więc nie tylko społeczny obowiązek, ale też szansę na model biznesowy oparty na danych o dostępności.

Warto dodać, że sama spółka IT Mine istniała już wcześniej – początkowo została założona z myślą o zupełnie innym projekcie technologicznym. Po szeregu analiz doszliśmy jednak do wniosku, że pierwotna koncepcja była nietrafiona i kompletnie nieperspektywiczna. To doświadczenie nauczyło nas pokory, ale też otwartości na pivot. Dzięki temu mogliśmy wykorzystać już istniejące zaplecze formalne i techniczne, by z pełnym zaangażowaniem skupić się na rozwijaniu VisionAccess AI – projektu, który nie tylko ma sens społeczny, ale i realny potencjał rynkowy.

Jakie są plany rozwojowe spółki na najbliższe dwa lata?

Przede wszystkim połączenie dotychczasowych komponentów VAAI i stworzenie nowych, tak aby przenieść rozwiązanie z fazy koncepcji do fazy produkcyjnej. Następnie w ciągu najbliższych dwóch lat skupimy się na skalowaniu VisionAccess AI w Polsce i przygotowaniach do ekspansji zagranicznej. Naszym priorytetem jest obecność w siedmiu największych aglomeracjach w kraju, gdzie chcemy zbudować silną bazę klientów, użytkowników i partnerów instytucjonalnych. Dążymy do tego, by nasze rozwiązanie stało się standardem szybkiej i rzetelnej oceny dostępności – zarówno dla użytkowników indywidualnych, jak i w projektach miejskich czy komercyjnych.

Już teraz rozwijamy relacje z przedstawicielami administracji – m.in. z Ministerstwem Cyfryzacji, Prezydentem Miasta Bytomia oraz instytucjami zrzeszonymi w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Te relacje traktujemy jako fundament budowy wiarygodności, a ta z kolei prowadzi do angażowania społeczności i generowania trakcji zarówno po stronie danych, jak i usług.

W planach mamy również uruchomienie systemu certyfikacji miejsc przyjaznych – opartego na jasno określonych standardach i wspieranego przez społeczność użytkowników. Chcemy, by rozpoznawalny znak jakości dostępności motywował do realnych zmian w przestrzeni usługowej i publicznej.

Szczególną rolę w naszym rozwoju odegra baza danych o dostępności – tworzona od początku jako odpowiedzialnie zarządzany zasób, służący nie tylko użytkownikom, ale również innym podmiotom: samorządom, inwestorom, instytucjom publicznym czy operatorom infrastruktury. Planujemy, by dane te mogły wspierać cele planistyczne, strategiczne i komercyjne.

Równolegle przygotowujemy się do ekspansji na rynki DACH i Beneluksu, gdzie potrzeba inkluzywnych rozwiązań technologicznych jest silnie osadzona w regulacjach, politykach ESG i oczekiwaniach społecznych.

Na jakie wyzwania cywilizacyjne/społeczne odpowiada rozwiązanie startupu?

VisionAccess AI powstaje jako odpowiedź na jedno z fundamentalnych wyzwań współczesnych społeczeństw: jak tworzyć przestrzenie i usługi realnie dostępne dla wszystkich – niezależnie od sprawności fizycznej, wieku, stopnia neurotypowości czy sytuacji rodzinnej. W samej Unii Europejskiej żyje ponad 150 milionów osób, które mogą skorzystać z rozwiązań wspierających dostępność – od osób z niepełnosprawnościami, przez seniorów, po rodziców z małymi dziećmi.

Nasze narzędzie – wciąż w fazie budowy i testów – ma umożliwiać identyfikowanie i ocenę barier architektonicznych w sposób skalowalny, obiektywny i szeroko dostępny. Chcemy, aby dzięki wykorzystaniu AI i sensorów smartfonów, każdy – urzędnik, użytkownik, wolontariusz – mógł samodzielnie dokonać oceny dostępności przestrzeni.

Jednocześnie działamy w obszarze wrażliwym społecznie i regulacyjnie – na styku przestrzeni publicznej, danych osobowych i technologii wysokiego ryzyka. Od początku projektujemy więc rozwiązanie z uwzględnieniem RODO i AI Act – wdrażając zasady przejrzystości, minimalizacji danych, nadzoru ludzkiego i etycznej oceny ryzyk. Prowadzimy testy z udziałem grup narażonych na wykluczenie i traktujemy bezpieczeństwo oraz zaufanie jako integralną część technologii.
W dłuższej perspektywie widzimy VisionAccess AI również jako źródło danych o wartości strategicznej – mogących wspierać urbanistykę, polityki społeczne, zarządzanie infrastrukturą i działania CSR. Potencjał aplikacyjny w przemyśle, logistyce czy nieruchomościach traktujemy jako ważny kierunek badań, ale podchodzimy do niego odpowiedzialnie – w zgodzie z wartościami dostępności, inkluzywności i zrównoważonego rozwoju.

Kto jest dla was biznesowym wzorem do naśladowania?

To bardzo trudne pytanie – nasz zespół jest interdyscyplinarny, a każdy z founderów czerpie inspiracje z innych źródeł.

Ja jestem prawnikiem i doradcą podatkowym, a inspiruje mnie Charlie Munger – współtwórca Berkshire Hathaway – mistrz łączenia zdrowego rozsądku z analitycznym myśleniem. Bliska jest mu szczególnie zasada myślenia przez inwersję: nie pytaj tylko, co zrobić, żeby osiągnąć sukces – zapytaj, co może pójść źle, i upewnij się, że do tego nie dojdzie. Dlatego staram się żyć zgodnie z credo: „W życiu wygrywają ci, którzy popełnią mniej głupich, kardynalnych błędów”. Z pozoru to mało ambitne, ale takie podejście pozwala mi łączyć społeczne ambicje z twardym myśleniem o ryzyku, modelu biznesowym i trwałości rozwiązań.

Michał jako lekarz z bogatym doświadczeniem w projektach badawczo-rozwojowych, nie wskazuje konkretnego autorytetu biznesowego. Kluczowym celem jego działań jest integracja kompetencji medycznych z biznesowymi, aby tworzyć rozwiązania społecznie istotne, szczególnie w obszarze dostępności.

Hubert, inżynier z zawodu i przekonania, nie ma sprecyzowanego autorytetu w biznesie, ale do każdego z aspektów podchodzi pragmatycznie. Nastawiony jest na efekt i spełnienie celu. W pracy i biznesie ważne jest dla niego poczucie tworzenia czegoś z misją, a nie tylko dla zysku. Kieruje się maksymą: „karma wraca” i to nie tylko dlatego, że ma koty.

Choć różnimy się temperamentem i zapleczem, łączy nas jedno: poczucie odpowiedzialności za to, co tworzymy, i przekonanie, że technologia powinna służyć ludziom – a nie odwrotnie.

Jakie macie oczekiwania wobec udziału w programie InCredibles?

Udział w InCredibles to dla nas przede wszystkim szansa na naukę i świadome challenge’owanie naszego modelu – po to, by móc pewniej stanąć na twardym, biznesowym gruncie. Wierzymy w to, co robimy, ale chcemy też, żeby ktoś mądrze i konstruktywnie zadał nam trudne pytania – zanim zrobi to rynek albo inwestor.

Jesteśmy otwarci na krytykę, ale przede wszystkim szukamy dobrego feedbacku – opartego na doświadczeniu, wiedzy i realnym kontakcie z rzeczywistością. I właśnie to, jak się zdaje, oferuje program InCredibles. Traktujemy go jako wiatr w żagle, które już zaczęliśmy budować – i chcemy, żeby poniósł nas dalej niż tylko do pierwszych sukcesów. Chcemy nauczyć się skalować nie tylko technologię, ale też zespół, strukturę, odpowiedzialność i ambicje.

Bo na koniec dnia startup musi stać się firmą – z wyrobionymi mechanizmami, procedurami, świetnym zespołem i stabilnymi przychodami. W każdym innym przypadku to tylko zabawa.