W kolejnym odcinku Kwestionariusza InCredibles Bartłomiej Rak, współzałożyciel startupu Rebread, opowiada o tym, co skłoniło go do zajęcia się problemem marnowania pieczywa.
Rebread dołączył do VII edycji programu InCredibles jako jeden ze zwycięzców konkursu Impact Arena powered by InCredibles & Puls Biznesu. Spółka zajmuje się ratowaniem niesprzedanego chleba przed staniem się odpadem. Opracowuje know-how umożliwiający jego zagospodarowanie oraz łączy dostawców z odbiorcami za pomocą marketplace’u. Najbardziej zaawansowany produkt to zamiennik mięsa, powstały poprzez wykorzystanie pleśni jadalnych. Misją startupu jest uratowanie jak największej ilości marnowanego pieczywa na świecie. W swojej pracy uświadamia innym, że odpad, za jaki uważany jest czerstwy chleb, jest w rzeczywistości pełnowartościowym surowcem, wartym zachowania w łańcuchu spożywczym.
Kwestionariusz InCredibles
Od pomysłu do biznesu – kto i w jakich okolicznościach wpadł na pomysł rozwiązania?
Wraz z moją partnerką Katarzyną Młynarczyk od 2018 r. prowadziliśmy w centrum Krakowa śniadaniownię, a w 2019 r. tuż przed pandemią otworzyliśmy obok piekarnię. Gdy w wyniku lockdownu śniadaniownia została zamknięta, zostaliśmy z piekarnią. Aby utrzymać ten biznes, musieliśmy znacznie wzmocnić moce przerobowe. To było dla nas trudne, bo chcieliśmy, żeby nasza piekarnia była tradycyjna, rzemieślnicza, z piecem opalanym drewnem. Zaczęliśmy produkować więcej pieczywa i dostarczać je do sklepów, ale to spowodowało, że pojawiły się zwroty niesprzedanych produktów. Wtedy zaczęliśmy szukać pomysłu na to, co zrobić z wciąż wartościowym ale czerstwym pieczywem. W internecie znaleźliśmy mnóstwo przepisów na grzanki czy inne dania, ale ponieważ gastronomia w pandemii była zamknięta nie mogliśmy z takich rozwiązań skorzystać. I wtedy trafiliśmy na historię piekarni z Austrii, która w pobliskiej destylarni robiła z czerstwego pieczywa alkohol. Spodobał nam się ten pomysł, więc z zaprzyjaźnioną destylarnią w Bieszczadach zaczęliśmy produkować okowitę.
Z pół tony pieczywa wyprodukowaliśmy wspólnie bardzo dobry alkohol, który zdobył dwa złote medale i nagrodę za debiut roku w największym w Polsce konkursie dla mocnych alkoholi. I wtedy nabraliśmy podejrzenia, że to czerstwe pieczywo to super surowiec, z którego można robić świetne rzeczy. Wystąpiliśmy więc o bon na innowacje i dostaliśmy kilkaset tysięcy złotych na projekt naukowo-badawczy, który zrealizowaliśmy z Uniwersytetem Rolniczym w Krakowie. Polegał on na tym, żeby opracować metodykę zachowania niesprzedanego surowca, tak by był on bezpieczny mikrobiologicznie. Ta geneza leży u podstaw powstania Rebreada, który jest spin-offem naszej działalności gastronomicznej. Startup odziedziczył metodę ratowania niesprzedanego chleba, ale już w skali międzynarodowej, przemysłowej. Naszym celem jest zbudowanie rynku niesprzedanego pieczywa, którego w Polsce jest 800 tys. ton rocznie, a w UE 35 mln ton.
Jakie były kolejne kroki, które umożliwiły rozwój pomysłu aż do powstania startupu?
Zgłosiliśmy się do akceleratora Foodtech.ac, który łączy branżę spożywczą z nowymi technologiami. Przeszliśmy tam akcelerację, co dało nam trochę więcej wydźwięku ogólnopolskiego. Wtedy wymyśliliśmy też nazwę Rebread i uznaliśmy, że nie chcemy wypiekać pieczywa, tylko skupić się na ratowaniu tego, co nie sprzedało się w innych piekarniach.
Jakie są plany rozwojowe spółki na najbliższe dwa lata?
Większość osób postrzega nasz biznes jako biznes produkcyjny. Tymczasem my ten biznes widzimy inaczej. Jesteśmy podmiotem R+B, który po pierwsze opracował sposób zachowania surowca na potrzeby rynku i na podstawie licencji udostępnia tę metodę innym podmiotom, a po drugie – wymyśla kolejne metody przetworzenia pieczywa na produkty atrakcyjne w różnych regionach Europy. Nie chcemy budować dużej fabryki, zwozić niesprzedanego pieczywa z połowy Europy i przerabiać go na inne produkty – to byłoby nieopłacalne i nieekologiczne. Pieczywo jest lokalnym odpadem i powinno być lokalnie przetworzone. Chcemy więc dzielić się wiedzą i skalować biznes poprzez rozdystrybuowanie produkcji na wiele różnych podmiotów, które w ramach licencji w modelu efektywnościowym podzielą się z nami zyskiem ze sprzedaży produktów. I w ciągu najbliższych dwóch lat chcemy udowodnić, że taki model typu open manufakturing zadziała na rynku. Rozpoczęliśmy pierwsze wdrożenie – pieczywo cyrkularne, czyli takie, w którym 20-30% mąki zastąpiono jest surowcem z niesprzedanego pieczywa, pojawi się w sklepach Żabka. Inkubujemy z Żabką dwa kolejne produkty – kwas chlebowy i napój probiotyczny. To podmiot bardzo otwarty nasze na innowacje. Sieci handlowe to dla nas idealna grupa partnerów, bo mają surowiec i go marnują, więc chętnie wykorzystają go do stworzenia nowych produktów.
Na jakie wyzwania cywilizacyjne/społeczne odpowiada rozwiązanie startupu?
Na świecie marnowana jest aż 1/3 wyprodukowanego jedzenia, a wystarczyłoby ono do wykarmienia 2 mld ludzi. Marnotrawstwo żywności odpowiada za 8% gazów cieplarnianych, a aż 30% powierzchni ziemi zajmują tereny wykorzystywane na produkcję żywności, która nigdy nie jest spożywana. Pieczywo to podstawowy produkt spożywczy, a jego cena bardzo wpływa na nastroje społeczne. Podwyżki cen chleba często są iskrą rozpalającą konflikty społeczne i rewolucje. To ważny produkt dla konsumenta. Naszym celem jest uratowanie jak największej ilości niewykorzystanego chleba, dlatego tworzymy nowe rozwiązania, które uchronią go przed wyrzuceniem do śmieci. Czerstwy chleb z odpadu staje się surowcem, który można ponownie wykorzystać, oszczędzając przy tym zasoby, energię i chroniąc środowisko naturalne.
Kto jest dla was biznesowym wzorem do naśladowania?
Uczymy się na własnych błędach, nie mamy takich wzorów. Nigdy też udało nam się zbudować grona biznesowych doradców. Naszymi autorytetami są raczej naukowcy, a drogowskazem to, co komunikują w kwestii zmian klimatycznych i środowiskowych. Wraz z moją partnerką wywodzimy się z branży marketingowej i po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że robimy w życiu i w pracy za mało dobrego. Zostawiliśmy więc naszą poprzednią spółkę wspólnikowi, a sami przenieśliśmy się do biznesu, w którym pracujemy nie tylko dla naszej satysfakcji i pieniędzy, ale też dla dobra kolejnych pokoleń.
Jakie są macie oczekiwania wobec udziału w programie InCredibles?
Zależy nam przede wszystkim na kontaktach i rekomendacjach oraz na wiedzy o skalowaniu firm za granicą, bo nie mamy takiego doświadczenia. Spieszy nam się z tym pomysłem. Nie mamy jeszcze konkurencji ani w Polsce, ani za granicą, a chcemy być pierwsi z takim modelem w skali międzynarodowej. Udział w InCredibles to dla nas podnoszenie biznesowej wiarygodności firmy, co bardzo nam się przyda, bo szukamy inwestorów.